wtorek, 3 stycznia 2017
El Calafate
Noc ostatnia w Buenos Aires była krótka. Samolot do El Calafate mieliśmy o czwartej rano. Środek wakacji. Mimo, że bilety kupowałem parę tygodni wcześniej, nie było już innych lotów.
Przemieściliśmy się ze dwa tysiące km na południe.
W hotelu byliśmy koło dziewiątej imszczęśliwie mieli dla nas pokój. Krotki rekonesans w agencjach turystycznych mamy zaplanowane i kupione wycieczki na trzy dni.
Po południu pojechaliśmy normalnym autobusem rejsowym zobaczyć lodowiec Perito Moreno. Podróż z El Calafate trwa w jedną stronę półtorej godziny. Po drodze autobus zatrzymuje się, abyśmy mogli kupić bilety do Parku Narodowego. Bilety są jednodniowe.
Lodowiec tego popołudnia oglądaliśmy z wygodnych galerii, które rozciągają się na długości 4 km.
Wspaniala pogoda.
Drugiego dnia wroclilismy na Perito Moreno. Przeplynelismy statkiem wzdluz czola lodowca. Kilka minut podejscia do schroniska. Interesujaca historia powstawania i zycia lodowcow, zaprzyjaznienie sie z Perito Moreno. Blizsza znajmosc zawarlismy przechadzajac sie po nim ze dwie godziny. Chodzienie w rakach wymaga pewnej wprawy.
Zasluzylismy na whisky. Lod, ktory nasz przewodnik Nico wrzucil do szklanek, ma podobno trzysta lat. Tyle czasu zjelo mu przesuniecie sie kilkadziesiat kilometrow wzdluz doliny. W ten wlasnie sposob zakonczyl swoja historie.
Trzeci dzien z El Calafate to pieciogodzinny rejs statkiem po Jeziorze Argentino do lodowcow Upsala i Spegazzini. Wyruszylismy z Punta Bandera. Pierwsze gory lodowe, ktore mijalismy, wywolywaly wielkie poruszenie. A potem wrazenia estetyczne tylko eskalowaly.
Wspanialy dzien.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz