Ostatnie cztery dni miały być kulminacją naszej podróży. Wiele sobie obiecywaliśmy po PN Torres del Paine. Jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa. Zdjecia zlotych we wschodzacym sloncu skalnych wiez widzial chyba kazdy.
Nie zawiedliśmy się. Mieliśmy też szczęście do pogody. Pada tu zazwyczaj przez cały rok. Wieje natomiast w lecie. Rzeczywiście momentami urywało nam głowy. Deszcz, jeżeli, to był przelotny, słońce często przebijało się przez chmury.
Z Puerto Natales wyjechaliśmy w piątek rano. Wpół do ósmej ruszają jednocześnie autobusy kilku linii. Po półtorej godziny wszyscy wysiadamy przy wjeździe do Parku, gdzie po odstaniu dłuższej chwili w kolejce kupujemy bilety, wypełniamy kwestionariusze dotyczące planów naszych wędrówek i zobowiazaujemy się do przestrzegania zasad bezpieczeństwa. Po groźnych pożarach w ostatnich latach właśnie na zagrożenie ogniem zwracają szczególną uwagę.
Pogoda jest piękna. Niektóre zdjęcia uchwycone po drodze z autobusu pokazują góry w lepszej perspektywie niż te wykonane później z bliska i okupione potem.
Autobus dowiózł nas do Administración, ostatniego przystanku. Piękne miejsce nad Jeziorem Pehoe. Chwila na kanapki i owoce oczekiwaniu na hotelowego busa.
Hotel Grey nad jeziorem o tej samej nazwie jest jednym z najpiękniej położonych, jakie znam. Dość kameralny jak na Torres del Paine, trochę na uboczu, niełatwo tu dotrzeć. Miałem dużo szczęścia, że udało mi się zarezerwować miejsce.
Wielkie panoramiczne okna hotelu wychodzą na Lago Grey, które zamyka lodowiec.
Ciemno robi się tu naprawdę późno. Zasypialiśmy mając przed oczami niezapomniany krajobraz.
poniedziałek, 9 stycznia 2017
Poranek był pochmurny i bardzo wietrzny. Z hotelu na plażę, skąd odpływał katamaran, mieliśmy prawie trzy kwadranse. Wiatr chwilami nas przestawiał. Mieliśmy wątpliwość, czy prom odpłynie.
Grey III jest jednak stabilny. Dla większości gości rejs jest trzygodzinną pętlą po jeziorze z główną atrakcją polegającą na podpłynięciu pod ścianę lodowca. My wysiedliśmy natomiast na drugim brzegu jeziora po niecałej godzinie.
Szlak, który wybraliśmy tego dnia to część t.zw. trasy W. Wzdłuż Jeziora Grey do Paine Grande. My jednak w pierwszej kolejności podeszliśmy z półtorej godziny w górę, w przeciwnym kierunku. Dzięki temu wyszliśmy ponad lodowiec. Widoki nagrodziły wysiłek.
Malownicza wioska namiotów w Paine Grande.
Ostatni katamaran do Pudeto przez Lago Pehoe odpływa o 18,35. Zdążyliśmy z zapasem. Za nami piękny dzień. Piękne krajobrazy, ale także satysfakcja. Przeszliśmy po górach z plecakami (lekkimi) ponad 30 km licząc z dojściem do statku rano. Dalej jeszcze kilkanaście minut wysłużonym autobusem (czekał na prom oczywiście) i jesteśmy w Hotelu Las Torres, eleganckim, chociaż nie koniecznie na tym nam zależało.Grey III jest jednak stabilny. Dla większości gości rejs jest trzygodzinną pętlą po jeziorze z główną atrakcją polegającą na podpłynięciu pod ścianę lodowca. My wysiedliśmy natomiast na drugim brzegu jeziora po niecałej godzinie.
Szlak, który wybraliśmy tego dnia to część t.zw. trasy W. Wzdłuż Jeziora Grey do Paine Grande. My jednak w pierwszej kolejności podeszliśmy z półtorej godziny w górę, w przeciwnym kierunku. Dzięki temu wyszliśmy ponad lodowiec. Widoki nagrodziły wysiłek.
Malownicza wioska namiotów w Paine Grande.
Po drodze Refugio Chileno. Na takim campingu liczba miejsc pod namioty jest rzeczywiście ograniczona.
Ostatnie 300 m (w pionie) podejścia jest dość niewygodne, stromo po nieregularnych blokach skalnych. I wreszcie przed nami słynne Las Torres. Czekaliśmy dłuższą chwilę licząc na to, że może odsłonią się całkowicie, ale niestety. I tak mieliśmy szczęście do pogody, nie ma co narzekać.
Po południu pogoda się poprawiła. Ostatni nocleg już bardziej turystyczny w Refugio Las Torres, schronisku odległym o kilometr o hotelu. Sala zbiorowa, jak należy. Przeważała młodzież, też fajnie.
Rano przeszliśmy się szlakiem w stronę Los Cuernos. Po południu mieliśmy autobus powrotny do Puerto Natales, ten dzień nie był zatem wyzwaniem. Spotkaliśmy bardzo fotogeniczne stado guanacos.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz